Jak wygląda codzienne życie na dalekiej Północy i dlaczego warto przyjechać do Norwegii właśnie teraz? O tym w rozmowie z Martą Jaroszyńską, znaną jako Lofotengirl.
R: Na początku chciałbym zapytać, dlaczego Norwegia? Dlaczego wybrałaś Lofoty?
Marta Jaroszyńska: Tutaj nie będzie jakiejś romantycznej historii, bo Lofoty tak naprawdę to było miejsce totalnego przypadku. To, że Norwegia będzie moim domem wiedziałam wcześniej. Tu mieszkał mój Leon. Ale Lofoty to był przypadek. Leon mieszkał wcześniej w More og Romsdal. Pojechał na Nordkapp rowerem i został na Lofotach. Archipelag go zatrzymał.
Czyli można powiedzieć, że znalazłaś tu w Norwegii swoje miejsce na ziemi?
Albo ono znalazło mnie. O Lofotach wiedziałam i znalazłam to miejsce, bo przeprowadzając się do Norwegii chciałam poznać kraj. Tak na prawdę mam wrażenie, że to Lofoty znalazły mnie.
Czy podróżujesz także po innych częściach Norwegii?
Zjechaliśmy Norwegię wzdłuż i wszerz nie raz nie dwa razy. Wszyscy, którzy mieszkają za granicą wiedzą, że w Polsce to nie są wakacje(śmiech). Do Polski jeździmy załatwiać sprawy urzędowe, odwiedzamy lekarzy, takie EU kontrol. Przegląd po prostu wszystkiego. Często jedziemy autem przez Norwegię, bo to jest też podróż dla dzieciaków. Możemy zobaczyć miejsca na spokojnie, nie stresując się, nie mamy wtedy takich codziennych obowiązków, Moja siostra po wielu latach mieszkania we Włoszech, przeprowadziła się do Båtsfjord na Finmarku
Pamiętasz swoją ostatnią podróż?
Ostatnia moja wyprawa tak naprawdę była przez Norwegię samochodem. W zeszłym roku jechaliśmy z dzieciakami na wakacje do Polski, do dziadków. Zatrzymaliśmy się w bardzo wielu miejscach, poznaliśmy świetne osoby. Zwiedziliśmy Vestlandet, zwiedziliśmy okolice Oslo. I to była nasza wyprawa przed rozpoczęciem wakacji w Polsce. Natomiast ostatni dłuższy wyjazd to była Azjia. Przed tym niespokojnym czasem pandemicznym, średnio co dwa lata wyjeżdżaliśmy do Azji na parę miesięcy. Ostatnią podróż, którą pamiętam, to była trzymiesięczna podróż z naszymi dzieciakami do Wietnamu, Indonezja, Bali, Tajlandii.
Kocham Azję. Wiesz, ja jestem człowiekiem Północy czuję, to kiedy wracam do siebie do domu na Lofoty. , ale są takie dwa miejsce na Ziemi, gdzie mogłabym się osiedlić : zimna, arktyczna północ i Bangkok. Wiem, że to są skrajności, bo albo praktycznie pustka i cisza, albo tłok jak w Bangkoku. Azja to nie jest miejsce, w którym mogłabym mieszkać przez całe zycie, ale mogłabym się osiedlić, powiedzmy, na rok albo półtora.
Zatem można powiedzieć, że Bangkok jest takim drugim domem?
Tak, dokładnie. W Bangkoku już tyle razy byliśmy, że ja znam całą mapę metra na pamięć. Już wiem, na którym przystanku mam wysiąść, gdzie znajdują się główne atrakcje, w którym punkcie przepłynąć łódką. Wiadomo, że to się zmienia cały czas, bo infrastruktura jednak pędzi do przodu. A mimo wszystko te najważniejsze punkty znam bardzo dobrze. Jak widzę zdjęcia od ludzi albo moich znajomych, którzy tam są w Bangkoku, to sobie przypominam, o tam byliśmy, tu jedliśmy.
Gdybyś miała wymienić swoje ulubione miejsca, to co by to było i w jakich krajach?
Wietnam – Ho Chi Minh. Sajgon bardzo lubię. Miasto Hoi An w Wietnamie, tak samo Bangkok w Tajlandii i wyspa Koh Phangan. Uwielbiam tę wyspę. To takie nasze ulubione miejsce, tam mogłabym po prostu być i nie robić nic, tylko patrzeć na ludzi i jeździć na rowerze. Bali za bardzo jakoś mnie nie urzekło. Wyspę zwiedzaliśmy na własną rękę i napotkaliśmy problemy na każdym kroku, szczególnie jeżeli chodzi o opłaty za wszystko. Jeżeli jesteś z grupą zorganizowaną, to masz ten cały haracz, który musisz zapłacić, wliczony w cenę wycieczki. Gdy sam sobie wszystko organizujesz, to bardzo często napotykasz na trudności. Dlatego nas Bali nie urzekło. Jawa już tak. Te wszystkie wulkany i ta społeczność. Mega fajne miejsce.
Myślę, że warto jeszcze poruszyć ten wątek. Wspominałaś, że niektóre z tych podróży były zorganizowane na własną rękę. Zatem, czy częściej podróżujesz na własną rękę, czy z biurami podróży?
Ja z biurem podróży na wyjeździe byłam tylko dwa razy, ostatni raz w Maroko w 2008 roku. Od tego momentu podróżujemy tylko i wyłącznie sami. Sama studiuję mapę. Na początku nie było ebooków podróżniczych. O tym można było, poczytać na stronach zagranicznych. Nie było takich aplikacji, jakie są teraz na rynku, w których możesz sobie wejść na dany kontynent i znaleźć ludzi, którzy tam byli, wyznaczyli ci punkty i ułatwiają ci podróż. Tak jak na przykład w aplikacji getFindia, która swoją drogą jest genialna. Wcześniej korzystaliśmy z blogów i papierowych przewodników, map. Wszystko było w rękach. Zaznaczałam wszystkie punkty ołówkiem, które się odznaczało w notesie. Teraz wszystko jest w formie elektronicznej.
Następne podróże, organizowaliśmy sami, na własną rękę, dlatego że czerpię niesamowitą radość z robienia rzeczy dla naszej rodziny w podróży. Trasy wybieram sama, było kilka opcji bo nie zawsze każdy plan pasował. Nie twierdzę, że duże biura podróży są złe. Po prostu wolę korzystać z lokalnych biur. Często szukam Polaków, którzy mieszkają w danym miejscu. Staram się korzystać z ich wiedzy i pomocy. Sama mam firmę rodzinną. Wychodzę z założenia, że taka osoba, która mieszka w danym miejscu, najlepiej ci je pokaże. Na pewno potrafi sprzedać ciekawostki o kulturze, tradycjach. Od razu wiesz, że to nie są informacje z Internetu, które łatwo można znaleźć, ale że to jest historia człowieka, historia miejsca. I to mnie najbardziej urzeka. Sama staram się pokazać w getFindii te wszystkie punkty, których nikt nie zna, albo których nie znajdziesz w Internecie, poza tymi najbardziej znanymi.
Nawiązując do tego tematu, jakie miejsca możemy znaleźć w aplikacji getFindia przez Ciebie dodane?
Chciałabym zaznaczyć, że Lofoty to głównie widoki. Tutaj nie mamy zabytków, nie mamy pięknych małych rynków czy starych dzielnic. Lofoty to głównie natura. Dlatego to właśnie jej najwięcej staram się przekazać Wam w aplikacji. Ale są też inne miejsca. Na przykład Street art, pod tę kategorię zaznaczam miejsca z ciekawymi graffiti, rysunki znanych artystów norweskich na ścianach. Te graffiti bardzo dobrze współgrają z otoczeniem. Sporo miejsc dla dzieci. Jestem autorką autorskich przewodników na Lofotach, I jedynego przewodnika po Lofotach z dziećmi. Zjechaliśmy archipelag wielokrotnie. Śmiało mogę napisać, że znam to miejsce jak przysłowiową własną kieszeń.
Chciałam jeszcze tylko dodać, że w tym roku tych tych miejsc będzie więcej, gdyż będziemy sprawdzać aktualizację do miejsc w przewodniku. Będę dodawała kolejne punkty. Mam nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Podróże podróżami, ale czym jeszcze interesujesz się?
Jestem osobą, która bardzo dużo czasu spędza na świeżym powietrzu. Chodzę po górach namiętnie (śmiech), mogłabym w nich zamieszkać. Śmieje się, że jeżeli kiedyś usłyszycie o pani, która mieszka gdzieś w jakimś domku w górach nad jeziorem i to będę to ja (śmiech). Dziergam swetry. Nauczyłam się tego fachu tutaj na Lofotach. Wykonuje głównie wzory skandynawskie i islandzkie. Interesuję się fotografią. Dużo czytam, słucham audiobooków. Mam szereg różnych zainteresowań, ale głównie to chodzenie po górach i narty.
Można powiedzieć, że żyjesz bardzo intensywnie, czerpiąc pełną radość z życia.
Wiesz co, staram się. Nie oszukujmy się Północ, nie jest dla każdego. Za kołem podbiegunowym jest ciężko żyć. Mamy dzień polarny, noc polarną. W dzień polarny mamy światło całą dobę. Wczoraj w nocy o godzinie 1:00 było tak jasno, że mógłbyś normalnie funkcjonować na dworze. Widziałeś każdy element, każdy szczegół na budynku. W noc polarną nie ma całkowitej ciemności przez 24 godziny na dobę., ale jest szarówka w południe od 3-4 godzin. Na Lofotach występują silne wiatry. Mamy tylko jedną główną drogę łączący wyspy. Jednak gdy przyjdzie silniejszy wiatr, most jest zamknięty, samolot nie poleci, prom nie popłynie. Bardzo często jesteśmy zdani sami na siebie, odizolowani. Gdybym nie umiała czerpać przyjemności z tego co mam w koło, to bym bardzo szybko stąd wyjechała (śmiech). Lofoty to specyficzne miejsce. Tylko osoby o silnym charakterze mogą się tu odnaleźć na dłużej, wiem to z obserwacji i z rozmów z ludźmi.
Wspomniałaś o tym, że panują tutaj trudne warunki pogodowe. Jak w takim razie można się odnaleźć na Lofotach?
Jak przyjechałam do Norwegii, to uderzył mnie spokój tego miejsca i spokój pracy. To, że nie muszę rywalizować z nikim o moje stanowisko, że nie muszę się bać, że ktoś mnie z niego wygryzie. Pracowałam w różnych krajach Europy, więc mam porównanie. Oczywiście liczą się tutaj certyfikaty i różne dokumenty, ale liczy się także doświadczenie. Jeżeli jesteś dobry w tym, co robisz, to ludzie cię za to szanują.
Mówiąc po norwesku okazuje się szacunek dla mieszkańców. Integracja ze społeczeństwem, jak np uczestniczenie w świętach, czy poszanowanie tradycji. To duży plus dla nas imigrantów. Nie chodzi o to, żeby od razu się asymilować, ale żeby po prostu się integrować. I ta integracja z krajem ułatwia ci mieszkanie tutaj. Osoby zamknięte na integrację szybko stąd wyjeżdżają, narzekają, że nie mogą się odnaleźć. Ta nasza mentalność, mówiąc nasza myślę o Polakach, jest zupełnie inna niż norweska. Jeżeli nie jesteś flexi, czyli nie potrafisz się dostosować do tego, że ktoś może mieć inne zdanie, też może coś robić wolniej, no to nie zostaniesz tutaj na dłużej. Ale Norwegia jest przede wszystkim bardzo otwartym krajem, idealnym na wakacje, urlop. W tym momencie to jest bardzo tania destynacja, ze względu na to, że kurs korony stoi tak nisko, jak nigdy nie stał. Kiedyś jedna korona, to było 50 groszy, a teraz jedna Korona to jest około 37 groszy. Dlatego wszystkie noclegi, paliwo, jedzenie wychodzą dużo taniej. Jeżeli chcecie przyjeżdżać na wakacje do Norwegii, marzy wam się Skandynawia i północ. To jest to bardzo dobry moment. Jeżeli chcecie zobaczyć zorzę polarną, to mamy teraz na to bardzo dobry rok. Według prognoz będzie spektakularna. A jak będziecie przyjeżdżać do Norwegii, to nie zapomnijcie aplikacji, bo ona bardzo wam ułatwi podróż.
Marcie serdecznie dziękujemy za udzielenie wywiadu, a Was zapraszamy na naszego Instagrama, Facebooka i TikToka, aby poznać więcej naszych Twórców!